Na pielgrzymim szlaku. Indyjska klamra II
Tytułową klamrą spinającą naszą pielgrzymkę po Indiach, łączącą Goa nad Morzem Arabskim z Čennai (Madrasem) na wschodnim wybrzeżu subkontynentu była podróż Kolejami Indyjskimi, co wymaga specjalnego opisu. Koleje Indyjskie są największym przewoźnikiem na świecie. Dworzec w Mumbai (Bombaj), z którego rozpoczęliśmy peregrynacje, obsługuje 3 miliony ludzi dziennie. Podróżowaliśmy klasą AC2 – kuszetkami z klimatyzacją. Ponieważ byliśmy po pięćdziesiątce, przysługiwała nam zniżka dla seniorów oraz miejsca na najniższych leżankach. Na trasie z Goa do Madrasu dzieliliśmy przedział z kilkuosobową rodziną, która miała wysiąść w środku nocy. Wszyscy siedzieliśmy na dolnych leżankach, rodzina wyciągnęła indyjskie jedzonko i rozpoczęli konsumpcję. Jeszcze za dnia obserwowaliśmy, jak pociąg opuszcza mokradła Goa i wspina się przez Ghat Zachodni na wyżynę Dekanu. Do czasu, aż z żoną zachciało nam się spać. Państwo byli bardzo strapieni, że muszą nam ustąpić miejsca i przerwać konsumpcję. Okazaliśmy wspaniałomyślność i wdrapaliśmy się na wyższe prycze. Czyli zamieniliśmy się z nimi miejscami. Mogli kontynuować jedzenie bez przeszkód. W nocy pociąg przeciął cały Dekan i zjechał z Ghatu Wschodniego na niziny nad zatoką Bengalską. Żona zapragnęła herbaty. Roznosili „prowadnicy” w termosach. Owszem, mieli jednorazowe kubki plastikowe i rękawiczki. Z tym, że jeden z nich nalewając herbatę z termosu stawiał kubek na ziemi, a drugi kombinował jakoś tak, że termos utrzymywał na zgiętych kolanach, a kubek – w rękach. Od pierwszego nie chcieliśmy brać, a drugiemu akurat skończyła się herbata ( indyjska, gorąca z mlekiem). Postanowiłem na najbliższej stacji zakupić herbatę w dworcowym Warsie.
Pociąg ekspresowy ma mało przystanków ale są długie…
Z innymi pasażerami stanąłem w kolejce do baru. Nagle, przede mną skończyło się mleko. Takie gorące, nalewane z dzbanka z wysokości metra. Musiałem zaczekać, aż zagrzeje się następna porcja. Wziąłem w dwie ręce kubki, wychodzę na peron, a tu pociąg rusza! Ja pędem za nim. Przecież następny pociąg za tydzień. Szczęśliwie, stopnie były na poziomie peronu, więc udało mi się wskoczyć i nie wylać herbaty. Nigdy nie wskakiwałem do pociągu. Zawsze kiedyś trzeba zacząć, nawet jeśli to jest po pięćdziesiątce. Do Madrasu zdołałem ochłonąć. Mieliśmy cały dzień dla świętego Tomasza Apostoła. Tutaj zgładzonego i pochowanego. Żeby wyjechać na miasto chcieliśmy zostawić plecaki w przechowalni dworcowej. Kręciło się za kontuarem z pięciu gości. Dopiero trzeci powiedział, że musimy mieć kwit z punktu bezpieczeństwa, który znajduje się w innym skrzydle dworca. OK. Żołnierz, rentgen, kwit i z powrotem do przechowalni. Kwit na nasze plecaki przechodził przez trzy osoby. Następnie dwóch innych zaniosło je na półki. Podobnie wieczorem przy odbiorze. Trzech, po kolei , go sprawdzało, ale plecaki musiałem sam ściągać z regałów. Grób św. Tomasza znajduje się w dzielnicy Mylapore metropolii Madrasu. Pierwotnie była to skała górująca nad płaskim wybrzeżem zatoki Bengalskiej. Tutaj Kompania Wschodnioindyjska założyła bazę – Fort George. Mylapore jest obecnie siedzibą biskupa obrządku syro-malabarskiego. W sąsiedztwie zlokalizowane są różne instytucje tego Kościoła, szkoły. Nad wszystkim góruje neogotycka, kolonialna ( brytyjska ) świątynia katolicka Św. Tomasza Santhome. W zagłębieniu pomnik św. Jana Pawła II. W kompleksie Santhome funkcjonuje wiele organizacji katolickich, grupy młodzieżowe, edukacyjne, jest dom pielgrzyma. Pielgrzymi kierują się do grobu Świętego. Sanktuarium z grobem to podziemna kaplica, do której wchodzi się przez centrum informacyjne. U wejścia wita nas olbrzymia reprodukcja obrazu Caravaggio „Niewierny Tomasz”. Dalej, korytarzem wchodzimy do kaplicy, w której centralnym punkcie stoi ołtarz, a pod nim grób świętego Tomasza. Nieco z boku, na ścianie – relikwiarz Świętego.
Widać, że miejsce jest wielowyznaniowe. Przygotowując się do wyjazdu natrafiłem na tekst o wykopaliskach w tym miejscu. Pisany był przez hindusa. W duchu protestanckiego naśmiewania się z kultu świętych, dezawuujący wyniki badań. Nie bacząc na to zakupiłem w stoisku z pamiątkami „kartę bankomatową” z piaskiem spod grobu Świętego.
I noszę ze sobą w portfelu.
Obok, w podziemiu przechodzimy do muzeum nieco w stylu vintage. Jak w Starym Goa, zgromadzono tutaj zabytkowe elementy wystroju kościołów, stroje liturgiczne i paramenty. Pomiędzy eksponatami muzealnymi znajdują się relikwiarze z relikwiami np. św. św. Franciszka Xawerego, Bartłomieja, Filomeny, głowica włóczni, którą zabito św. Tomasza.
W muzeum diecezjalnym w Płocku przy hermie św. Zygmunta ustawiony jest klęcznik dla chcących uczcić Świętego. Podobnie w Avranches przy szczątkach św. Auberta ( notka Mont Saint Michel). Dominikanie w Sandomierzu w ogóle usunęli z terenu kościoła gabloty ze szczątkami bł. Sadoka i Towarzyszy tłumacząc, że nie jest to atrakcja turystyczna, lecz relikwie. Kilkadziesiąt lat temu sam je tam widziałem – pocięte przez Tatarów i podziurawione kości. Na drugim biegunie mamy to muzeum wraz z relikwiami. Ale co tam, w podziemiach Santa Maria Maggiore liczne relikwie również wystawione są formie ekspozycji muzealnej ( notka Rieti.4 grudnia ). Idąc od bazyliki Santhome w kierunku zatoki Bengalskiej napotykamy na otoczony płotkiem sfatygowany, poczerniały ze starości słup.
Powiadają, że są to resztki słupa, który w tym miejscu wbił w ziemię św. Tomasz. Uczynił to dla ochrony mieszkańców Mylapore przed falami morskimi, aby nie przekraczały granicy wyznaczonej przez ten znak. Zadziałało w 2004 roku. Tsunami nie posunęło się poza linię wyznaczoną przez pal św. Tomasza.
Klamra dopięta, podróż zakończona. Z pomocą świętych Franciszka Ksawerego, Tomasza Apostoła i błogosławionych męczenników z Cuncolim (Goa) – szczęśliwie wracamy do domu.
tagi: św. tomasz apostoł santhome grób św. tomasza
![]() |
Sas |
1 czerwca 2025 12:38 |
Komentarze:
![]() |
Trzy-Krainy @Sas |
1 czerwca 2025 19:20 |
Bóg zapłać. Opowiedziane plastycznie. Jakbym tam był.
![]() |
MarekBielany @Sas |
1 czerwca 2025 21:23 |
To jest spoza pop kultury.
Dziękuję.
![]() |
Trzy-Krainy @Sas |
2 czerwca 2025 08:08 |
Mam pytanie. Jak jest w Indiach ze znajomością języka angielskiego? Pewien spowiednik w sanktuarium Świętego Domku w Loreto, pochodzący z Kerala, powiedział, że tylko niewielka część ludzi zna ten język na tyle dobrze, by porozumiewać się nim swobodnie.
![]() |
Sas @Trzy-Krainy 2 czerwca 2025 08:08 |
2 czerwca 2025 08:24 |
Na prawdę nie wiem. Wszyscy, do których się zwracaliśmy: w komunkacji, sklepach, restauracjch, policji rozumieli i reagowali. Pytając o drogę ( możliwość dojazdu) zawsze gromadził się tłum i wyłaniał się ktoś bardzo komuniatywny językowo. Miejscowi, zagadujący nas oczywiście byli angielskojęzyczni ( bo mieli jakis interes, ofertę, prośbę o wspólną fotkę itp). Poza tym wszędzie są napisy po angielsku. Ale to mikrowycinek i podejrzewam, że multum ludzi jest bez wykształcenia i nie zna angielskiego. A propos w Niemczech przez prawie rok posługiwał ksiadz z Kerali i wygłaszał kazania po niemiecku. To była jazda!
![]() |
Sas @Magazynier 1 czerwca 2025 21:35 |
2 czerwca 2025 08:26 |
Bardzo dziekuję za miłe słowa wszystkim komentatorom. Odpisuję dopiero teraz, bo wróciłem dopiero teraz z komisji wyborczej...
![]() |
bosman80 @Trzy-Krainy 2 czerwca 2025 08:08 |
2 czerwca 2025 09:18 |
Mam pytanie. Jak jest w Indiach ze znajomością języka angielskiego?
Jest dość podobnie, jak na Sri Lance. Po angielsku mówią lepiej osoby starsze 60-70 letnie, pamiętające "british rule". Osoby młodsze, rodzone już po fali szowinizmów lat 70-tych, znacznie słabiej lub tylko cząstkowo.
![]() |
atelin @Sas |
2 czerwca 2025 09:20 |
A czy ta jazda na dachach pociągów w Indiach jest taka popularna? Bo ze zdjęć to nie wynika.
A drugie: zadanie tego słupa przypomina mi lokalizację zakonu w Hiroshimie.
![]() |
bosman80 @Sas 2 czerwca 2025 08:26 |
2 czerwca 2025 09:21 |
Wielki plus za notkę. :-)
![]() |
Sas @atelin 2 czerwca 2025 09:20 |
2 czerwca 2025 09:29 |
Na pewno nie na tym pociągu. Posuwa ponad 100 km/godz. i ma sporadyczne przystanki. Może bardziej podmiejskie. Ale w ponad godzinnym przebijaniu się expresu przez suburbia Bombaju nie widziałem takich obrazków, podobnie dojeżdżając do Madrasu. W Indiach niezwykle się zmieniło w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Moja znajoma z b. pracy odwiedzająca Indie od kilkunastu lat spostrzegła, że nie wypróżniają ( jedynka i dwójka!) się ostatnio na ulicach, co dawniej było regułą. Faktycznie, w Mombaju widziałem kolejkę do pisuaru. Tak więc i z pociągami też może być coś na rzeczy